piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 10

10 miesięcy później 13 grudnia, 16 urodziny Maxi'ego
*Maxi*
-Maksiu, Chodź na chwilę!!!- usłyszałem głos mamy
- Idę!!!- ciekawe o co chodzi
- Coś się stało, mamo???
- Maxi wracamy do Buenos Aires!!!- zacząłem piszczeć
- Mamo to świetnie, ale nic nie mów Naty!
Buenos Aires
*Naty*
Tu- dum - tu- dum - kto się tu dobija
-Maaamooo, mamy gościa!- zawyłam
- Naatyyy to do Ciebie!!!!- Kogo tu przywiało???
-Maxi???
*Lu*
-Defe?- spytałam
- Ile razy mam Ci mówić, że jestem Fede, nie Defe!
- Wielka mi różnica!!!
-Uważasz, że jestem Deferico?
- Ni ty jesteś Federico?- spojrzałam na niego jak na idiotę.
                                                                                                                                                                   
Króciutki, dodam o 19.10 następny.
czytasz=komentujesz=motywujesz

Rozdział 9


*Maxi*
 Wyszedłem z samolotu po 4 godzinach. Oczywiście wszyscy, gdy usłyszeli głos stewardesy mówiący o lądowaniu śpiewali, tańczyli, po prostu się cieszyli. Naty miała rację, gdy opowiadała mi o Hiszpanii, jest naprawdę piękna. Rodzina Natalii dała nam swój stary dom w Madrycie. Jest bardzo duży i zadbany...
Po drewnianych schodach poszedłem do jednego z pokoi. To co tam zobaczyłem... Zdjęcia moje Naty, Leny. Zapewne był to pokój Naty. Postanowiłem, że tam się rozgoszczę. Pokój był duży. Balkon był udekorowany, kilka krzeseł, stolik ... Postanowiłem się przejść po Madrycie, nigdy tu nie byłem. Wziąłem mapę i oznajmiłem mamie, że wychodzę. Ponieważ Naty była tu miejscową, postanowiłem do niej zadzwonić.
- Maxi?- jej głos był załamany. Lu mówiła, że rozpacza, ale nie aż tak...
- Tak, Naty, jesteś tu miejscową wiec mogła byś mi powiedzieć, gdzie są  najlepsze kawiarnie?- spytałem
- Skręć w prawo od podwórka, tam dają świetną kawę ,, You Cafe".
- Dzięki
- A jak podróż?
- Ty podobno tam jeździsz kilka razy na rok, jak ty to wytrzymujesz???
- Przyzwyczaiłam się- usłyszałem w nagle Lu I Lenę
- Cześ Maksiu, co u Ciebie?- spytały oby dwie jednocześnie
- Dobrze, muszę kończyć
- To pa - powiedziała Naty
*Lu*
- Słuchaj, Nat, muszę kończyć, idę na randkę z Federico.
- No to coś się święci, nie?-  spytała Naty
- Tak, podoba mi się, nie będę kryć się z uczuciami- uśmiechnęłam się i wyszłam. W wzięłam gorącom kąpiel i ubrałam się w to. Po chwili przyszedł Fede ubrany w to. Dał mi kwiaty i poszliśmy. uszykował mi piknik na łące. Rozmawialiśmy, śpiewaliśmy, aż w końcu poprosił mnie bym była jego dziewczyną. Zgodziłam się.
                                                                                                                                                                   
No, to taki mi wyszedł...
czytasz=komentujesz=motywujesz

Rozdział 8

*Narrator*
Naty stała przed domem Maxi'ego naiwnie gapiąc się w jego okno... Wydawało jej się, że jeszcze gdzieś tam jest. Uśmiecha się do niej. Puszcza jej oczko... Tak było robił, to z góry, z samolotu, marzy, że Naty nigdy się nie zmieni. Będzie tą Natalią, którą kocha... Będzie mógł odgarniać jej niesforne loki. Marzył o tym by dalej ją kochać. By została jego, tylko jego...
W tym samym czasie w studio Fran pytała Cami co zrobiła. Pokazała jej nagranie na, którym grozi Naty nożem.
- A mówiłam kuzynce, że nie chcę pić tego piwa, bo się uzależnię. - wydukała Cami...
*Lu*
Właśnie siedzę u Naty. Nie dopuszcza do siebie nikogo oprócz psa. Nie odzywa się. Gapi się na zdjęcie Maxi'ego. Głaszcze je bezczynnie. A co ja robię? Czeszę jej gęste loki.
- Kochana... On jeszcze wróci...- próbowałam ją pocieszyć.
- Opuścił nas, wróci za pełne dwa lata...- wyszlochała. Podeszłam do fioletowej komody i wyjęłam album z dzieciństwa, rozkosznego dzieciństwa... Otworzyłam na środek.  Było to zdjęcia na, którym Maxi stoi na czworaka, a Naty na nim siedzi. Zaśmiała się przez łzy...
                                                                        cdn
                                                                                                                                                                  
Nie wiem jak wyszło, ale  w następnym będzie ciekawie.
czytasz=komentujesz=motywujesz

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 7

*Lu*
Camila groziła Naty z nożem w ręce. Zakradłam się i wyrwałam jej nuż, a ona wyszła. Pobiegłam do kuchni i włożyłam go do szuflady.
 - Zadzwonię na policję- oznajmiłam.
- Lepiej zadzwoń do Maxi'ego.- jak powiedziała, tak zrobiłam. Maxi był po pięciu minutach
- Naty, zrobiła Ci coś?!?- zawołał
- Nie, nie, Lu mnie uratowała- pochwaliła mnie Naty
- Słyszałeś, jestem bohaterką!- wyjęczałam
- Lud, to naprawdę ważne, co by było gdyby zrobiła jej krzywdę???- był naprawdę zmartwiony.
- Nie, Maxi, nic mi się nie stało- powiedziała Natalia- Lepiej powiedz, kiedy wyjeżdżasz...- dodała
*Maxi*
I znów iskierki zginęły. Jak by zostały na nerwowo ruszającej się powiece. Ruszała powiekami coraz szybciej, próbując zamaskować łzy. Lu ich nie widziała, ja je widziałem. i znów ją zranię.
- Jutro- powiedziałem tak cicho by były minimalne szanse by mnie usłyszała. - O 8.00
- Będę u Ciebie przed siódma, dobrze? - skinąłem głową. 
Następny dzień, 06:45
*Maxi*
 Naty była punktualnie. Przyszła razem z Lu i Leną. Naszą czwórkę łączyła więź przyjaźni. Mimo, że to dziewczyny, nie mogę bez nich żyć, zwłaszcza bez Naty. Podoba mi się. Kocham ją, a teraz ranię. Ranię Lenę, Lu, Naty i samego siebie. Reszta, też nie jest zbyt zadowolona z przykrego faktu. Gdyby to był tylko zły sen. a jeśli, gdy wrócę np. Naty będzie miała proste włosy, nadmiar make-up i będzie Punk'iem. Lu będzie ubierała się jak bezdomna i będzie miała ,, Szopę'" na głowie. Lena będzie raper'ką , będzie pluć na mikrofon i powie, że to big box.  Wyszliśmy z mojego domu, na koktajl i...Czas się pożegnać...  Lu i Lena przytuliły mnie i zostawiły z Naty samych.
- Wszystko się zmieniło- powiedziała Naty
- Racja - przytaknąłem jej. Staliśmy chwilę, gdy Naty złączyła nasze ust w pocałunku. Odwzajemniłem go. Oderwała się ode mnie i wyszeptała
- Żegnaj- pomachała mi i odeszła, na długi czas...
                                                               cdn
                                                                                                                                                                   
Zabijecie nie? Musiałam zrobić, żeby się działo. W najbliższych rozdziałach wszystko się poukłada z Cami, z Fede i z Maxi'm .... DOBRANOC
czytasz=komentujesz=motywujesz

Rozdział 6

*Maxi*
- Jak to wyjeżdżasz???- była załamana.
- Wiem, że to trudne, ale...- nie dała mi dokończyć
- Trudne? Trudne? Czy ty siebie słyszysz? Maxi, ja przez te dwa lata nie będę miała nikogo...- po jej bladym policzku zaczęły spływać łzy. Była zrozpaczona. Iskierki do tych czas tańczące w jej oczach zgasły. Była tylko tafla wody, przypominająca szklankę wody. Twarz była mokra, dosłownie mokra. Nogi były podciągnięte do brody. Tylko niesforne loki były wciąż takie same. Spojrzała na mnie swoim smutnym spojrzeniem i odeszła. Odeszła i nie zobaczę jej przez dwa lata...
*Lu*
Pablo zwołał nas do auli. Tylko gdzieś zaginęła Natalia i Maxi.
- Drodzy uczniowie mam wam do przedstawienia dwie osoby. Isabel pokazał na młodą.. Co? Isabel to moja siostra! - A to... Wiecie kto to do sali wszedł Federico!
-Fede!!!- rzuciłam się na niego
- Lu!- zaczął- Tak strasznie się zmieniłaś. Jesteś ładniejsza! Wyższa! No iii.. Wiele razy milsza!-
Przywitałam się z siostrą i poszłam do Naty dać jej notatki. Gdy weszłam zobaczyłam...
                                                   cdn 
                                                                                                                                                                   
Nie  zabijajcie !!!
czytasz=komentujesz=motywujesz

Rozdział 5

*Maxi*
Dowiedziałem się, że wyjeżdżam z Buenos Aires do Hiszpanii na dwa lata. Za moim zdziwieniem wylewałem łzy w poduszkę. Ostatnio miałem cztery lata, bo nie dostałem samochodzik'a na gwiazdkę. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się stawać, mama otworzyła.
- Maxi- kogo tu przywiało???
- Idę!!!- wygramoliłem się z łóżka, a w drzwiach stała Natalia.
- Proszę- powiedziałem i wpuściłem ją do domu. Zaciągnąłem do pokoju. No i zacznie się przesłuchanie...    - Maxi co się stało?- spojrzała na mnie z troską. Będzie załamana... Powiedzieć jej?
- Nie wiem czy chcesz wiedzieć...- przełknąłem głośno ślinę
- Maxi, przyjaźnimy  się, proszę powiedz mi- wyglądała na przestraszoną, ale miała rację, wszystko sobie mówimy
- Bo ja wyjeżdżam do Hiszpanii...
                                                            cdn
                                                                                                                                                                   
 Beznadzieja...
czytasz=komentujesz= motywujesz

Weno, gdzie jesteś!?!

Uwaga! Uwaga! Tu lekarz panny Kitty Lu, choruje ona na Venoze, czyli brak weny. Rozdział doda jeszcze dziś.  Byście się nie przejmowali kilka fotek:
  

Rozdział 4

*Leon*
Matko jedyna! Nie mam bladego pojęcia co robić. Podstawiałem deskorolkę pod nogi Diego- teraz wiem, że patrzy pod nogi. Wkładałem myszy do kaptura Tomasa- zrobił mi to samo... A Viola nie zwraca na mnie uwagi... Nawet głośno fałszowałem na korytarzu studio, by mnie zauważyła. Przeszła i tylko wywróciła oczami co ja mam robić?!? A teraz przyjechał jeszcze no .... Ten przystojny anglik Bryan. Podstawiłem jemu haka. Upadł. Tylko, że Viola nakrzyczała na mnie, i dała mu buziaka w czoło. ZA CO???
*Maxi*
zostałem na noc w domu państwa Navarro, graliśmy w butelkę z Leną, Natalią, Panią i panem Navarro.
Najpierw była Lena, wyszło na Natę. Wybrała wyzwanie. Musiała mnie gilgotać. Rodzice sióstr pękali ze śmiechu. Potem wyszło na mnie. Wypiłem wodę z WC. Rodzice Natalii musieli pozwolić mi zostać na noc.
Następnego dnia gdy się obudziłem myślałem, że pęknę ze śmiechu. Mama Naty leżała na jej tacie, który mruczał coś w stylu ,, Moja żona to bydle". Lena była wtulona we mnie po prawej stronie i mruczała coś o swoim chłopaku. Po lewej stronie była wtulona we mnie Naty, tak, że jej loki leciały mi na twarz. Obudziłay się, a wiadomo co było później
                                                                                                                                                                   
Lol, ale głupio piszę
czytasz=komentujesz=motywujesz

Rozdział 3

1 dzień później
*Narrator*
Lena i Maxi wparowali do rezydencji państwa Navarro, trzaskając za sobą drzwiami. Lena wszędzie była wysmarowana lukrem. Oby dwoje trzymali siatki pełne pączków...
Obydwoje krzyknęli- Tłusty czwartek!!! Biegnąca po schodach Natalia zaczęła powoli z nich spadać.
- Dzisiaj sobota!- wydarła się tak, że chyba całe Buenos Aires ją słyszało.
-  wielka mi różnica, problem, w takim razie...- powiedziała Lena
- Tłusta sobota!- i znów krzyknęli jednocześnie. Naty przejęła od nich siatki, i wysłała siostrę do łazienki by umyła buzię.
- Co wam do głowy strzeliło z tymi pączkami!- krzyknęła Natalia  do Maxi'ego.
- Tak więc
Bawiłem się z King'em moim psem w parku, gdy z WC wyszła Lena. Przywitała się ze mną i chciała też pobawić się z psem, a więc pozwoliłem jej. Lecz, gdy rzucała patyk , pies podszedł do pana, który miał w ręce pączka. Za namową Leny spytałem się czy mogę wziąć pączka pan nam go dał i podzieliliśmy się nim z psem. Bardzo nam posmakowały więc kupiliśmy całe worki, a gdy pani  spytała się po co nam tyle pączków to powiedzieliśmy, że to spóźnione pączki na tłusty czwartek...
- Zabraliście temu panu pączka!?!?- spytała Naty
- Yhym- skinął głową
- Do końca dnia zajadali się pączkami. I tak oto każdy z nich przytył o 3 kilo.
                                                                                                                                                              
Dziwne nie? King czyli po angielsku król
czytasz=komentujesz=motywujesz

Rozdział 2

*Naty*
Już miała skoczyć, gdy Maxi złapał ją w pasie i zabrał z parapetu. Zamknął z hukiem okno, tak, że nowo kupione rolety przez tatusia zatrzęsły się.
- OSZALAŁAŚ!- powiedzieliśmy z Maxi'm jednocześnie.- ona tylko skinęła głową
- Czemu chciałaś to zrobić?- spytał już spokojniejszym tonem Maxi.
- Federico wyjechał, tak dawno... Tęsknie za nim... Za jego ciepłym i zatroskanym spojrzeniem, uśmiechem i w ogóle- zaczęłam naśladować Ludmi
- No wow tak samo mówiłaś kiedy Maxi wyjechał pół roku temu! Tylko, że po dwóch tygodniach wrócił...-
Po co ja jej to opowiadałam???
-Naprawdę tak mówiłaś?- spytał Maxi. Nie no zabiję ją
- Yyyy... NIE! To znaczy... Tak....
- Aha... To dlatego tak strasznie mnie kochasz, buzi- wystawił dziobek, a ja chwyciłam poduszkę i walnęłam go w buzię. Akurat wtedy do pokoju weszła Lena. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem nawet poszkodowany poduszką Maxi.
- No, jednak poduszka bardziej mnie kocha.- powiedział Maxi i znów zwijaliśmy się ze śmiechu...
                                                                                                                                                                   
Sory, że taki krótki, ale nie miałam pojęcia co zrobić dalej...
czytasz=komentujesz=motywujesz 

Rozdział 1 + dedykacja

Dedykuję ten rozdział Naty Perrdio ze świetnego bloga o naxi http://naxiczytaj.blogspot.com/2014/02/rozdzia-1.html - to tylko pierwszy rozdział, ale jest ich obecnie 15 i 1 one shot. Zapraszam! A teraz przechodzimy do 1 rozdziału:
*Narrator*
Promienie słońca pewnie wpychały się do domu państwa Navarro. Natalia zacisnęła mocniej powieki. Przecież zasłaniała rolety w pokoju. Roleta otwierała i zmykała się co chwile wydając nie przyjemne dźwięki. Jęknęła i przewróciła się na drugą stronę łoża. Rolety przyśpieszyły i wydawała coraz głośniejsze piski.
- Mamo!!!!!!! - wykrzyczała. Zmartwiona mama wyleciała z kuchni z prędkością światła.
- Natuś, poproś tatusia by kupił ci nowe rolety, a tą zdejmuję.- Piękna kobieta zdjęła roletę i poszła dokończyć jajecznicę. Naty spadła z łóżka i poturlała się do szafy.
- No to nie muszę już chodzić- jęknęła z ironią. W szafie zawsze były rzeczy poturbowane i nie wyprasowane, skulone w kulkę. A tu... Na poskładanych w kostkę ubraniach widniała karteczka. Cytuję
To za to, że umówiłaś mnie z Nickolasem, randka byłą romantyczna, więc postanowiłam się odwdzięczyć
                                                                                                                                      Lena
Uśmiechnęła się do siebie zrobiła poranne czynności i poszła do studio. Było to miejsce dla niej fajnie odkąd Lu się zmieniła...
*Maxi*
Podbiegła do mnie zdenerwowana Naty. Cała sapała.
- Naty, co się stało?- spytałem
- Nigdzie nie ma Lu, w domu, w studio, w całym Buenos Aires!
- Jak to przebiegłaś całe Buenos Aires???- skinęła głową. Oznajmiłem, że poszukam z nią.
Znaleźliśmy ją w oknie pokoju Naty. Było otwarte. Jedną nogę miała w pokoju drugą za oknem. Chciała skoczyć. Wbiegliśmy do domu Naty. Pod nogam kręcił nam się szczeniak maltańczyka. Był to pies Naty.
- Nie teraz Kitty Lu!- krzyknęła imię psa i pobiegliśmy do pokoju Naty. Ludmiła wystawiała już drugą nogę i ...
                                                             ciąg dalszy nastąpi (cdn)

                                                                                                                                                                   
Wiem beznadzieja, ale pliska wejdźcie na tego linka, bo opowiadania są naprawdę ciekawe. A i imię psa to Kitty Lu, tak samo jak mój użytkownik. Do zobaczenia!
 Czytasz= komentujesz= motywujesz 

Prolog

Obudziły ją promienie słońca. Nie za bardzo miała ochotę iść do studia, i znów zamienić się w tą wredną prawą rękę tak zwanej ,, Tarantuli". Ona nie była taka. Znaczy ,,taka" czyli wredna i samolubna. W studiu - Zastępca egoistki. W domu- wrażliwa dziewczyna, która wylewa łzy w poduszkę. DLACZEGO?  Przecież jej rodzice naprawdę kochali i ją i Lenę. Z siostrą nie zawsze się dogadywała od razu. Zawsze szły na kompromis. Były siostrami i przyjaciółkami jednocześnie. wspierały się. Oby dwie potrzebowały miłości.
                                                                                 ~~.~~

No i kolejny nudny dzień. Nazywania tarantulą. Paczka Violetty nawet zrobiła święto na jej cześć! ,, Dzień tarantuli" 10 kwietnia. Wtedy wszyscy z jej paczki przebierali się za pająki, a jej sługa, Naty, nawet nie przychodziła do szkoły... Dziś był 9 kwietnia. Czemu wszyscy ją tak traktowali??? Przecież potrzebowała tylko jednego! Miłości!

środa, 26 lutego 2014

Wprowadzenie w fabułę.

Wszystko się zmienia... Ze złego na gorsze, na lepsze... Tak jest z Lu i Naty. Były złe- teraz- dobre. Mimo zyskania przyjaciół wciąż los nie był po ich stronie. Tak się tylko zdaje moi kochani. Tak nie jest. Trzeba poczekać wsłuchać się w muzykę i już...  Znikąd może pojawić się z pozoru- zwykły chłopak- w realu- najważniejsza osoba w życiu. Przy okazji Camila przeprasza za błędy i razem z .... Nie powiem kim są...  Nie powiem czym, trzeba czytać. Viola głowi się nad Tomasem, Diego, Leonem, gdy nagle w jej życiu pojawia się Bryan. To niezwykłe zauroczenie wnerwia chłopaków i... Postanawiają skrócić se konkurencje, zadziałać razem i rywalizować tylko pomiędzy sobą. Bryan ich się boi, jego życie skróca się z każdym dniem, gdyż chłopców na wiele stać. Camila zdaje sobie sprawę, do swoich uczuć. Kocha Broadway'a. Fran cały czas zmaga się sprzecznościami losu, ale da radę. Będzie z Marco. Fede nie wie czy może zaufać Ludmi w końcu o pomoc najlepszego przyjaciela- Maxi'ego.  zaufa Lu, ale czy ona tego nie wykorzysta? To wszystko.

Nasze Kitty Lu!

Cześć! To ja! KITTY LU! Dawno chciałam założyć tego bloga, ale pojawiły się pewne tak zwane problemy techniczne. Przez jakieś 3 dni laptop miał problemy z ekranem, ale już się naprawiło... Nie miałam weny. Kto, ktoś ją ukradł! Złodziejstwo! A tak na serio to po  prostu kocham naxi, ale o fedemile mi się łatwiej pisze. Nie zniosła bym rozłąki z nimi, więc ten blog jest o dwóch parach. A teraz omówienie wchodzenia.  Wiem dziwnie zrobiłam, nazwę tą polubiłam, bo lubię pisać ze strony chłopców. To wszystko, biorę się do pisania.
P.S Tak na zachętę: